Spis treści
Gdy po raz pierwszy spotkałem się z teorią VCP, pomyślałem, że to świetna struktura do zrozumienia procesu budowania relacji w biznesie. Ale im częściej z niej korzystałem — czy to podczas spotkań BNI, czy w codziennych rozmowach z klientami — tym mocniej zaczynało mnie nurtować jedno pytanie. Pytanie, które nie ma nic wspólnego z networkingiem, lecz raczej z… językiem.
Bo czy nie jest tak, że słowa używane w tej teorii — Visibility, Credibility, Profitability — niosą w sobie coś więcej niż tylko logiczną sekwencję działań? Czy nie zdradzają nam, podświadomie, jak naprawdę działa proces dochodzenia do zysku? I co najciekawsze — czy nie pokazują, że zysk nie jest gwarancją, lecz jedynie możliwością?
Widoczność to fakt
Zacznijmy od początku. Visibility — czyli widoczność. Pochodzenie tego słowa sięga łacińskiego visibilis, oznaczającego „dający się zobaczyć”. W angielskim końcówka -ity tworzy rzeczowniki abstrakcyjne, które określają stan. Mamy więc visibility – stan bycia widocznym, obecnym, dostrzegalnym.
To słowo nie pozostawia miejsca na interpretacje. Albo jesteś widoczny, albo cię nie ma. I właśnie tak działa pierwszy etap teorii VCP: świat biznesu nie może cię ocenić, jeśli nie wie o twoim istnieniu. Widoczność to nie potencjał, to nie możliwość, to twardy fakt — jesteś na radarze innych ludzi, albo cię tam nie ma.
Dlatego obecność na spotkaniach, aktywność w social mediach, wystąpienia, podcasty, webinary — to wszystko nie jest „dodatkiem”. To początek. Bez widoczności nie ruszysz z miejsca.
Wiarygodność – drugi krok, drugi stan
Kiedy już jesteś widoczny, czas na credibility. Tutaj ponownie końcówka -ity zdradza nam wiele. Credibility pochodzi od credible – wiarygodny, godny zaufania. A więc credibility to stan bycia wiarygodnym. Nie chodzi tu o obietnicę uczciwości ani o deklarację, że jesteś dobry w tym, co robisz. To nie jest „może”. To „jestem”.
Na tym etapie już nie wystarczy, że ktoś cię widzi. Musi jeszcze uznać, że warto ci zaufać. Że to, co mówisz, ma pokrycie w działaniach. Że twoje doświadczenie, kompetencje, postawa i reputacja wspierają to, co komunikujesz.
I znów — to nie jest obietnica przyszłości. To stan obecny. Albo jesteś wiarygodny, albo nie. I ludzie to czują. Czasem po jednym spotkaniu. Czasem po serii obserwacji. Czasem wystarczy chwila, by stracić miesiące budowania credibility.
Profitability – i tu zaczyna się zabawa
No i dochodzimy do trzeciego etapu. Profitability. Na pierwszy rzut oka — wszystko się zgadza. Po widoczności i wiarygodności przychodzi zyskowność. Wszystko wygląda logicznie. Ale wystarczy przyjrzeć się samej konstrukcji słowa, by zauważyć subtelną, ale kluczową różnicę.
Profitability zawiera końcówkę -ability. A ta — w przeciwieństwie do -ity — nie opisuje stanu faktycznego, ale możliwość, zdolność do czegoś. To nie „jest zysk”. To „może być zysk”.
I tu pojawia się cała prawda o budowaniu relacji w biznesie. Nawet jeśli jesteś widoczny. Nawet jeśli jesteś wiarygodny. To jeszcze nie oznacza, że zadziała się magia i pieniądze same zaczną płynąć. Dopiero teraz pojawia się możliwość. Potencjał. Szansa.
To jak z ziarnem zasianym w dobrej glebie. Masz słońce, wodę i idealne warunki. Ale to nie znaczy, że plon przyjdzie natychmiast. Niektóre ziarna potrzebują więcej czasu. Inne wymagają dodatkowego wsparcia. A jeszcze inne – po prostu nie wykiełkują.
Nie wszystko jest gwarantowane
Ten niuans językowy — i filozoficzny — pokazuje, jak realistyczna jest teoria VCP. Ona nie obiecuje ci sukcesu. Ona mówi: zrób swoją robotę. Pokaż się światu. Zbuduj zaufanie. A potem czekaj na możliwość, która się pojawi — albo nie. Ale jeśli nie wykonasz poprzednich kroków, to na pewno się nie pojawi.
Znam ludzi, którzy są świetni w tym, co robią, ale kompletnie niewidoczni. Nikt ich nie poleca, nikt do nich nie trafia. Znam też osoby bardzo widoczne, które jednak nie zbudowały żadnej wiarygodności. Dużo mówią, mało robią. Efekt? Tylko szum. Ale znam też takich, którzy przeszli dwa pierwsze etapy, i teraz żyją z rekomendacji. Mają klientów, którzy przychodzą sami, nie dlatego, że szukali usług, ale dlatego, że ktoś im zaufał.
I tak właśnie działa profitability. To nie jest logiczny efekt dwóch poprzednich kroków. To ich nagroda — ale tylko wtedy, gdy rynek uzna, że jesteś gotowy.
Co z językiem ma wspólnego strategia?
W świecie BNI uczymy się, że relacje wymagają czasu. Że ludzie kupują od tych, których znają, lubią i którym ufają. Ale dziś dodam do tego jeszcze jedną warstwę — język. Bo język nas zdradza. Pokazuje, czego się spodziewać. Odsłania prawdę o tym, co jest gwarantowane, a co tylko możliwe.
Jeśli więc budujesz markę, rozwijasz firmę, działasz w networkingu — zwróć uwagę na słowa, których używasz. Bo może się okazać, że to właśnie w ich strukturze kryje się prawdziwa mapa drogi.