Spis treści
Biznes to maraton, nie sprint. Kiedy prowadzisz własną firmę, zwłaszcza w branży technologicznej, łatwo wpaść w pułapkę pracy od rana do późnej nocy. Ciągle są maile do napisania, projekty do dopilnowania, klienci do obsłużenia, decyzje do podjęcia. W pewnym momencie można zapomnieć, że życie składa się z czegoś więcej niż faktury, spotkania i strategie rozwoju. I właśnie wtedy zaczyna się najgroźniejsza choroba przedsiębiorcy – wypalenie.
Czy hobby może być lekarstwem? Zdecydowanie tak. I mówię to z perspektywy człowieka, który łączy prowadzenie softwarehouse’u z pasją do żeglarstwa, muzyki i kilku innych rzeczy, które trzymają mnie w pionie, kiedy biznesowy świat próbuje mnie przewrócić.
Ciało to fundament – bez energii nie ma biznesu
Nie ma firmy bez właściciela. I choć łatwo wciągnąć się w 12-godzinne dni pracy, z perspektywy czasu widać, że to prosta droga do katastrofy. Organizm nie jest maszyną. Potrzebuje ruchu, odpoczynku, tlenu, żeby działać na pełnych obrotach.
Dla mnie podstawą jest wysiłek fizyczny – pilates, trochę siłowni, rower, czasem basen. To nie są zawody sportowe. To inwestycja w siebie, tak samo ważna jak inwestycja w sprzęt komputerowy czy rozwój zespołu. Jeśli nie dbasz o swoje ciało, biznes też w końcu to poczuje – w Twojej koncentracji, w energii do działania, w emocjach, które zaczynają wymykać się spod kontroli.
Możesz mieć najwspanialszy pomysł na firmę, ale bez zdrowia trudno go zrealizować.
Hobby jako wentyl bezpieczeństwa
Hobby jest jak zawór bezpieczeństwa w instalacji pod ciśnieniem. Biznes potrafi generować mnóstwo stresu – klienci zmieniają zdanie, projekty się przeciągają, rynek raz daje, raz zabiera. Jeśli nie masz przestrzeni, w której ten stres może znaleźć ujście, prędzej czy później eksplodujesz.
Dla mnie tym miejscem jest muzyka i żeglarstwo. Muzyka to mój prywatny świat, w którym jestem daleko od tabel budżetowych i harmonogramów projektowych. Gram w zespole szantowym. Spotykamy się na cotygodniowe próby, tworzymy własne teksty, komponujemy melodie, czasem wyciągamy stare instrumenty, żeby poeksperymentować z brzmieniem. Gramy na festiwalach – i niejednokrotnie wracamy z nagrodami. To zupełnie inna energia niż w sali konferencyjnej. Jest scena, są ludzie, są emocje. Gram głównie na perkusji, czasem na ksylofonie, czasem łapię za gitarę. To pozwala mi zresetować głowę, odzyskać dystans i przypomnieć sobie, że życie to coś więcej niż kolejne zamknięte sprinty.
Żeglarstwo – lekcja pokory i koncentracji
Żeglarstwo to druga pasja, która w moim życiu stała się czymś więcej niż hobby. Na wodzie wszystko wygląda inaczej. Nie ma telefonów, nie ma ciągłych powiadomień. Jest wiatr, fala, decyzje, które trzeba podjąć tu i teraz, bo od nich zależy, czy jacht pójdzie w dobrą stronę, czy złapie zły kurs.
Paradoksalnie, żeglarstwo nauczyło mnie zarządzania firmą lepiej niż niejedno szkolenie z leadershipu. Na łodzi, tak jak w biznesie, liczy się zespół. Każdy musi wiedzieć, co robić, nie ma miejsca na chaos czy brak komunikacji. Ale jest też przestrzeń na przygodę, na wolność, na chwilę oddechu, której w codziennej gonitwie tak często brakuje.
Zdrowa dieta – paliwo dla mózgu
Nie można zapomnieć o jeszcze jednym elemencie – diecie. Wydaje się banalne, ale ile razy zdarzało Ci się przeżyć dzień na kawie, drożdżówce i kolacji z fast fooda, bo „nie było czasu”? Ciało na dłuższą metę tego nie wytrzyma. A jeśli ciało wysiądzie, biznes nie pojedzie dalej.
Zauważyłem, że kiedy jem zdrowo, mam więcej energii, łatwiej się koncentruję, mniej się denerwuję. To niby drobiazg, ale w rzeczywistości – fundament. Bo każdy projekt, każda decyzja, każdy kryzys – to test dla naszej odporności psychicznej. A ta zaczyna się w tym, co wkładamy na talerz.
Hobby to inwestycja w firmę
Można spojrzeć na hobby jak na stratę czasu. Przecież w tym czasie można by było zrobić kolejny projekt, odpisać na maile, popracować nad ofertami. Ale w praktyce jest odwrotnie. Hobby, wysiłek fizyczny, zdrowe jedzenie – to inwestycje, które sprawiają, że jesteś lepszym przedsiębiorcą. Bardziej odpornym, kreatywnym, gotowym do podejmowania decyzji bez poczucia wypalenia.
Po koncercie z zespołem wracam do pracy z głową pełną nowych pomysłów. Po rejsie po jeziorze nagle staje się jasne, jak rozwiązać problem, który wydawał się nie do ruszenia. Po godzinie ćwiczeń czy dobrym posiłku mam energię, by zrobić coś więcej niż tylko „odhaczyć kolejne zadanie”.
Biznes potrzebuje pasji, ale nie tylko tej do liczb i wyników. Potrzebuje pasji, która sprawia, że czujesz, że żyjesz. A wtedy i firma, którą prowadzisz, oddycha razem z Tobą.
Czy warto mieć hobby prowadząc biznes?
Warto. I to nie jako „dodatek”, tylko jako element strategii przetrwania. Biznes, szczególnie własny, jest wymagający. Zużywa ogromne pokłady energii i psychicznej, i fizycznej. Jeśli nie masz sposobu, by tę energię regenerować – wcześniej czy później zapłacisz za to cenę.
Hobby nie jest luksusem dla tych, którzy mają więcej czasu. To narzędzie, które pozwala ten czas odzyskać. To sposób na ładowanie baterii, które zbyt często próbujemy zasilać kolejną kawą czy kolejnym mailem wysłanym o północy.
Dla mnie to muzyka, żeglarstwo, trochę ruchu, dobre jedzenie. Dla Ciebie może być coś innego. Ale jedno jest pewne – im bardziej dbasz o siebie poza biznesem, tym lepiej działa Twój biznes. I tym mniej czujesz, że praca to wyścig bez linii mety.
2 comments
Świetny tekst – trafnie pokazuje, że hobby i dbanie o siebie to nie strata czasu, ale paliwo dla biznesu. Zdecydowanie łatwiej podejmować dobre decyzje i unikać wypalenia, kiedy mamy przestrzeń na pasję i regenerację.
Dziękuję za ten komentarz.
Dokładnie tak to widzę – praca w stresie i ciągłym napięciu prowadzi do wypalenia. Konieczny jest bezpiecznik w postaci hobby.
Mi pomaga. Bardzo.