To, co powiem, to truizm, ale znam wielu (nie tylko początkujących) przedsiębiorców, dla których to wcale oczywiste nie jest: nawet najlepsza firma nie może funkcjonować bez sprzedaży. To sprzedaż powoduje, że produkt czy usługa oferowana przez firmę, zamienia się w pieniądze, dzięki którym firma może funkcjonować – płacić swoje zobowiązania, w tym wynagrodzenia dla pracowników, czy bieżące rachunki.
Sprzedaż często wymaga wsparcia przez kampanie marketingowe. Obecnie najefektywniej wykorzystuje się kanały social media i, w zależności od charakteru produktu i grupy docelowej, różnymi drogami próbuje się docierać do potencjalnych klientów.
A do kampanii niezbędne jest przygotowanie odpowiednich materiałów. Najpierw strategii, żeby w sposób przemyślany i ustalony prowadzić kolejne działania, a następnie już samego contentu, czyli tekstów, zdjęć, rysunków czy filmów, które będą w kampanii wykorzystywane.
Na ten temat nie chcę się teraz rozpisywać, bo to zupełnie osobna dziedzina – niejedna książka na ten temat powstała i nie temu poświęcony jest ten wpis.
Tworząc kampanię promocyjną naszego systemu do zarządzania webFirma stworzyliśmy film reklamowy, który w ciągu kilkudziesięciu sekund prezentuje najważniejsze funkcjonalności naszego oprogramowania.
To materiał, który pomaga uzmysłowić naszym potencjalnym klientom, jak dobrym i przydatnym narzędziem jest nasz system. Jak wiele zyskują decydując się na jego zakup i jednocześnie jak wiele tracą – rezygnując z tej decyzji.
W ostatnich dniach rozpoczęliśmy przygotowania do promocji naszego nowego projektu. PartyFinder to aplikacja pomagająca osobom szukającym zabawy – klubu, pubu, dyskoteki, koncertu lub ciekawego wydarzenia artystycznego – znaleźć miejsce zgodne z oczekiwaniami. Podobnie jak wcześniej, postanowiliśmy stworzyć film informujący o projekcie. W tym celu skorzystaliśmy z usług freelancera. Przygotował on film, który w ciągu mniej więcej minuty opowiada o tym, czym jest PartyFinder.
Film jest rzeczowy, opisuje najważniejsze funkcje aplikacji, aczkolwiek stwierdziliśmy, że do kampanii promocyjnej PartyFindera potrzebujemy czegoś więcej. Czegoś, co pozwoli zaintrygować, zaciekawić, a nawet porwać użytkowników do wspólnej zabawy i używania aplikacji.
Szczególnie, że grupą docelową kampanii PartyFindera nie są ludzie biznesu, jak w przypadku promocji systemu informatycznego, nie osoby myślące o pracy i skoncentrowane na efektach swoich działań. Są nimi ludzie szukający zabawy i rozrywki. Energiczni, radośni, roześmiani. Lub smutni i znudzeni, ale pragnący ten stan odmienić.
Nawiązaliśmy współpracę z profesjonalnym studiem filmowym, z nastawieniem na to, by wyprodukowane filmy były pełne emocji i radości. Ale przede wszystkim by porywały i ciekawiły.
Ustaliliśmy, że filmy będziemy chcieli publikować głównie w social mediach – na Facebooku, Instagramie, Youtube i Tiktoku. Wspólnie stworzyliśmy pomysły na to, jakimi środkami chcemy zaciekawić widzów, jak ma przebiegać narracja w filmach. W efekcie powstały pierwsze scenariusze filmów.
Wiedzieliśmy, że do realizacji filmów konieczne będzie skompletowanie grupy osób, które w tych filmach wystąpią. Opublikowaliśmy więc ogłoszenia na kilku grupach na Facebooku, w których zapraszaliśmy do zgłaszania się chętnych do wzięcia udziału w naszych filmach. Spośród osób, które się zgłosiły, wybraliśmy grupę ośmiu osób, które zaprosiliśmy w ustalonym dniu na zdjęcia.
W dniu zdjęć wszyscy punktualnie stawili się we wskazanym miejscu, w studiu filmowym, i zaczęliśmy realizować nagrania.
Przyznaję, że pierwszy raz w życiu miałem okazję pracować z green screenem. Ta technologia, choć przecież już niemłoda, naprawdę robi niesamowite wrażenie. Szczególnie, jeśli wie się co zrobić z nagranym materiałem i jaki końcowy efekt chce się osiągnąć. W trakcie samych nagrań można jedynie wysilać wyobraźnię, by z zalewającej dokoła zieleni wyłowić docelowy kształt tworzonych filmików.
Najważniejsze, że nasza ośmioosobowa ekipa, która pojawiła się na planie, okazała się plastyczna i otwarta na dyrektywy wydawane podczas nagrania. Maciej – przedstawiciel firmy, której powierzyliśmy losy naszych reklamówek – sprawnie nadzorował cały proces nagrań, zarówno pilnując zgodności ujęć z ustalonym scenariuszem poszczególnych filmów, przekazując ósemce nasze oczekiwania odnośnie odgrywanych scenek i wykonywanych gestów, ale także wlewając ducha kreatywności w młodych (i nie tylko) aktorów.
Ekipie aktorów też się udzieliła odczuwalna na planie energia i w którymś momencie sami zaczęli podsuwać pomysły, jakie jeszcze scenki można by nagrać i w jaką stronę pchnąć cały proces twórczy. Oczywiście, skrzętnie skorzystaliśmy z podpowiedzi i niemal wszystkie pomysły zostały zrealizowane i utrwalone. Te filmy także zostały opracowane i wszystkie ujrzą światło dzienne w trakcie kampanii reklamowej, gdy ruszy ona już pełną parą.
Tak wyglądał sam proces nagrywania (oczywiście, jego drobny fragment):
Zielono dość, czyż nie?
A taki mamy efekt końcowy (to jeden z filmów, który został wyprodukowany):
Filmów mamy blisko 20. Różnych.
Zachęcam do obserwowania naszych materiałów – być może uda Ci się obejrzeć je wszystkie. Będziemy je sukcesywnie publikować.
Postanowiliśmy pójść za ciosem.
Jesteśmy obecnie w trakcie poszukiwania inwestora do naszego projektu i podczas odbywających się spotkań pojawiają się pytania, na które odpowiadamy. Często te pytania są do siebie podobne i dotyczą tych samych zagadnień, więc postanowiliśmy nieco ułatwić sprawę i oszczędzić inwestorom czas – nagrać filmik, który w mniej więcej 10 minut odpowie na wszystkie pytania i wątpliwości, jakie potencjalni inwestorzy naszego projektu mogą mieć.
Pierwotnie mieliśmy zamiar nagrać ten film własnymi siłami, w naszym biurze, ale po doświadczeniach z green screenem i nagraniach reklamówek – postanowiliśmy oddać się w ręce profesjonalistów. Tych samych, co poprzednio.
Ustaliliśmy, że dla zachowania profesjonalizmu i wysokiej zawartości merytorycznej filmów, nie możemy improwizować – tekst mówiony przez poszczególne osoby musi być ustalony, dobrze skomponowany i dotykać wszystkich zagadnień, które chcemy w nim poruszyć. Tu nie ma miejsca na błędy.
Powstał tekst, który moim zdaniem najlepiej jak można dotyka najważniejszych zagadnień interesujących potencjalnych inwestorów i rozwiewa ich wątpliwości.
Tu pojawiło się kolejne nowe doświadczenie – praca z prompterem, czyli urządzeniem wyświetlającym na bieżąco tekst mówiony przez prelegenta. Osoba mówiąca tekst nie musi mówić go z pamięci, ale czyta to, co pojawia się na ekranie przed jej oczami. Zważywszy na to, że nagrywany film, to głównie materiał mówiony, i to w dwóch językach (po polsku i po angielsku) – prompter oszczędził nam mnóstwo czasu. Najpierw na przygotowanie się do nagrania przez poświęcenie wielu godzin na nauczenie się na pamięć całego tekstu, potem na kolejne próbki, poprawki i dogrywki wynikające z pomyłek w referowanym tekście, co w stresie i przy braku doświadczenia – zdarza się nader często.
Dzięki prompterowi mogliśmy być znacznie bardziej rozluźnieni w trakcie nagrania, a cały proces zajął nam znacznie mniej czasu – całą sesję nagraniową zakończyliśmy po mniej więcej 3 godzinach.
Efekt końcowy całości ocenią inwestorzy, ale fragment filmu – z efektem podmiany zielonego tła na docelowy wygląd wirtualnego pokoju – przedstawiam poniżej. W mojej ocenie robi robotę. Wyszło świetnie.
Dzięki Maćku za profesjonalne wsparcie zarówno w trakcie przygotowań do całego procesu, w czasie pracy z trudną materią, jaką są amatorzy przed kamerą i za twórcze podejście do produkcji finalnego produktu.
Mamy naprawdę dobry materiał.
Teraz ruszamy podbijać rynek.
(materiał nagrywany w studiu Cameraman SC w Toruniu)
Jestem właścicielem softwarehouse’u LEA24.
Od 2000 roku zajmuję się optymalizacją procesów w firmach, projektowaniem i tworzeniem dedykowanych rozwiązań informatycznych, doradztwem w zakresie oprogramowania i sprzętu, a także promocją w internecie.