O słowach Darwina słyszał chyba każdy: nie przetrwa ten, kto jest najsilniejszy czy najinteligentniejszy, lecz ten, kto potrafi najlepiej dostosować się do zmian. Dla wielu ludzi cytat ten kojarzy się z biologią i ewolucją, ale myśl ta wykracza daleko poza świat natury. W biznesie, podobnie jak w naturze, stale obserwujemy zmieniające się warunki. Pytanie brzmi, czy potrafimy się do nich dopasować, czy raczej trzymamy się kurczowo utartych metod, licząc, że dotychczasowy sposób działania wystarczy, by utrzymać się na powierzchni.
Ciągły rozwój i obserwacja otoczenia
Nie sposób wyobrazić sobie prowadzenia przedsiębiorstwa bez śledzenia tego, co dzieje się wokół. Świat nie stoi w miejscu, zwłaszcza branża technologiczna pędzi w zawrotnym tempie, a wraz z nią zmieniają się oczekiwania klientów i realia rynkowe. Dlatego uważam, że warto zachęcać zespół do wychodzenia poza strefę komfortu i przyglądania się nowym pomysłom czy narzędziom – nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydają się zbędne.
Często już samo zapoznanie się z innowacyjnymi rozwiązaniami lub technologiami z innych sektorów pozwala w świeży sposób spojrzeć na własne produkty czy usługi. Zdarza się, że obszar, w którym do tej pory nie dostrzegaliśmy potencjału, dzięki inspiracjom z zewnątrz staje się nowym motorem rozwoju. Takie elastyczne podejście daje nam szansę wymyślać zupełnie nowe rozwiązania, które następnie możemy zaproponować klientom – jako pierwsi i lepsi od konkurencji.
Równocześnie warto regularnie sprawdzać, czy to, co dawniej uchodziło za nasz flagowy produkt czy usługę, nadal jest potrzebne w obecnej formie. Być może należy wprowadzić modyfikacje lub sięgnąć po odmienne technologie. W ten sposób nie pozwalamy firmie utkwić w stagnacji, która potrafi być zabójcza nawet dla najbardziej rozwiniętych biznesów. Uważam, że stały rozwój jest niczym oddech dla organizmu – bez niego zwyczajnie nie przetrwamy w dłuższej perspektywie.
Znaczenie kultury organizacyjnej
Czasem mamy wrażenie, że w biznesie liczą się przede wszystkim twarde wskaźniki i nowoczesne narzędzia. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że to kultura organizacyjna stanowi prawdziwy fundament sprawnego i odpornego na kryzysy przedsiębiorstwa. To ona decyduje, czy zespół jest otwarty na eksperymenty i kolejne wyzwania, czy raczej woli pozostać przy znanych metodach, bo obawia się krytyki lub sankcji za ewentualne potknięcia.
Warto więc dbać o atmosferę, w której próbowanie nowych rozwiązań to coś naturalnego, a ewentualne porażki traktuje się jako okazję do nauki, a nie powód do wytykania błędów. Dzięki temu ludzie czują się bezpiecznie, chętniej zgłaszają swoje pomysły i rozmawiają otwarcie o trudnościach. W efekcie zespół jest w stanie sprawniej reagować na wszelkie wstrząsy na rynku, bo nie boi się podejmować śmiałych kroków.
Budowanie takiej kultury oznacza także większe zaangażowanie pracowników, którzy identyfikują się z celami firmy i chcą aktywnie przyczyniać się do jej sukcesu. Klienci od razu wyczuwają, kiedy po drugiej stronie mają do czynienia z zespołem działającym spójnie i pewnie. Taka energia może stać się prawdziwym motorem wzrostu i sprawić, że nawet najtrudniejsze projekty udaje się doprowadzić do szczęśliwego finału.
Jak przekuć zmianę w przewagę
Dla wielu firm zmiana bywa kojarzona z ryzykiem lub dodatkowym kosztem, który zakłóca ustalone procedury. Tymczasem, jeśli spojrzymy na nią jak na szansę, może okazać się trampoliną rozwojową. Kiedy na rynku pojawia się nowy trend lub technologia, otwiera się przestrzeń, by wyjść z inicjatywą i zaproponować klientom rozwiązania dostosowane do zmieniającej się rzeczywistości.
Może to wymagać odejścia od schematów, eksperymentowania, a czasem nawet gruntownej przebudowy oferty. Jednak w dłuższej perspektywie właśnie takie podejście daje nam przewagę konkurencyjną, ponieważ zaczynamy wyznaczać standardy w branży. Firmy, które kurczowo trzymają się dawnych metod, mogą się początkowo wydawać stabilniejsze – ale gdy rynkowa burza się nasili, zbyt późno zauważają, że stołek, na którym siedzą, zaczyna się chwiać.
Kluczowa jest odwaga w realizowaniu wizji i przekonywaniu do niej klientów. Zdarza się, że w pierwszej chwili nie widzą oni sensu pewnych innowacji, lecz jeśli pozwolimy im dostrzec długofalowe korzyści, często okazuje się, że to właśnie nowatorskie projekty potrafią wygenerować dodatkową wartość i wyróżnić nas na tle innych graczy rynkowych.
Przygotowanie na nieoczekiwane – podstawa stabilności
Warto pamiętać, że zdolność adaptacji to proces, który stale trwa i nie sprowadza się do jednej decyzji czy krótkotrwałego wysiłku. Kryzysy pojawiają się często nieoczekiwanie, a wtedy liczy się szybkość reakcji i gotowość wdrożenia planu awaryjnego. Jeśli mamy przemyślaną strategię, możemy zaktualizować ją zgodnie z nowymi okolicznościami, zamiast zaczynać od zera.
Takie podejście doceniają zarówno klienci, jak i pracownicy. Czują, że firma jest w stanie zapewnić im stabilność i bezpieczeństwo, nawet gdy rynek przechodzi turbulencje. Przygotowanie na niespodziewane wydarzenia nie polega wyłącznie na ochronie przed zagrożeniami, ale także na wykorzystaniu powstałych przy okazji nowych szans.
To właśnie jest sedno myśli Darwina. Zamiast uparcie udowadniać swoją wyższość siłą czy wiedzą, lepiej być tym, kto potrafi dostrzec i wykorzystać pojawiające się okazje. W elastycznym, otwartym na rozwój i życzliwym błędom środowisku łatwiej budować przewagę konkurencyjną. A w świecie biznesu to właśnie zdolność adaptacji okazuje się najpotężniejszym sprzymierzeńcem.
Jestem właścicielem softwarehouse’u LEA24.
Od 2000 roku zajmuję się optymalizacją procesów w firmach, projektowaniem i tworzeniem dedykowanych rozwiązań informatycznych, doradztwem w zakresie oprogramowania i sprzętu, a także promocją w internecie.