Wróg numer jeden

Sporo mówi się o konkurencji. O tym, że rynek jest trudny, że inni mają lepszy marketing, większe budżety, więcej ludzi, więcej doświadczenia. Że ciężko się przebić. Że każdy walczy o uwagę, o klienta, o miejsce przy stole.

I jasne – to wszystko prawda. Rynek bywa brutalny. Czasem wystarczy chwila nieuwagi, by ktoś sprytniejszy zgarnął to, co jeszcze przed momentem wydawało się twoje. Ktoś szybciej zaproponuje rozwiązanie, taniej, bardziej efektownie, z lepszym PR-em.

Ale… to wciąż nie jest największe zagrożenie dla twojego biznesu.

Bo zanim ktokolwiek z zewnątrz zdąży cię naprawdę zranić, osłabić czy wyprzedzić – często sam zdążysz się zatrzymać. Sam zrezygnujesz. Sam nie dasz sobie szansy.

I to nie dlatego, że nie wierzysz w swój pomysł. Tylko dlatego, że gdzieś w środku siedzisz Ty – Ty z całym swoim bagażem obaw, doświadczeń, presji i… autosabotażu.

Ten przeciwnik nie przychodzi z logo innej firmy. On mieszka w Tobie. I zna każdy twój słaby punkt.

Głos, który zna twoje słabości

Ten głos nie krzyczy. On szepcze. Delikatnie, spokojnie, logicznie. Przekonująco. Mówi: „To nie jest dobry moment.” Mówi: „Jeszcze nie jesteś gotowy.” Mówi: „Może spróbujesz za miesiąc. Albo po wakacjach. Albo w nowym roku.”

Ten głos potrafi zamienić energię w wątpliwość. Inspirację – w lęk. Decyzję – w analizę bez końca.

I co najciekawsze – to wszystko pod przykrywką rozsądku.

Bo przecież nie robisz czegoś nie dlatego, że się boisz. Tylko dlatego, że chcesz się lepiej przygotować. Bo warto jeszcze chwilę pomyśleć. Przemyśleć. Doszlifować. Poczekać.

I tak mija dzień, tydzień, miesiąc. A projekt dalej leży w szufladzie.

Sabotażysta, którego sam zatrudniasz

Autosabotaż to taki wewnętrzny dział compliance, który zamiast pomagać, wszystko blokuje. Każdą nową inicjatywę, każdy pomysł, każdą próbę zmiany. Bo co jeśli się nie uda? Co jeśli ktoś to skrytykuje? Co jeśli wyjdzie gorzej, niż zakładałeś?

Ale biznes nie jest grą bez ryzyka. Nigdy nie był. A ci, którzy naprawdę coś zmieniają, działają pomimo głosu w głowie. Nie dlatego, że go nie słyszą – ale dlatego, że się z nim nie zgadzają.

Autosabotaż nie wygląda jak dramatyczne decyzje. On najczęściej przychodzi jako nicnierobienie. Jako odłożenie. Jako „później”.

I właśnie to „później” niszczy więcej pomysłów niż jakakolwiek konkurencja.

Zrób to, mimo że się boisz

Nie mówię: działaj bezmyślnie. Nie mówię: rób wszystko, co ci przyjdzie do głowy.

Ale jeśli od miesięcy nosisz w sobie pomysł, jeśli masz plan, który odkładasz tylko dlatego, że coś ci mówi, że jeszcze nie czas – to może właśnie teraz jest ten moment.

Bo największe sukcesy nie przychodzą wtedy, gdy jesteśmy w stu procentach gotowi. One przychodzą wtedy, gdy decydujemy się zaryzykować mimo braku gwarancji.

I nagle okazuje się, że to nie rynek był problemem. Nie konkurencja. Nie technologia. Tylko my sami – z całym bagażem wątpliwości i lęków.

Ostateczna refleksja

Prowadzenie biznesu to nieustanna konfrontacja – z rynkiem, z klientami, z rzeczywistością. Ale przede wszystkim – z samym sobą.

Więc jeśli kiedyś usłyszysz w głowie ten znajomy szept: Nie ryzykuj. Nie jesteś gotowy. To nie dla ciebie – wiedz, że to nie prawda.

To tylko echo starego strachu, który za każdym razem próbuje cię zatrzymać przed zrobieniem kroku do przodu.

Nie słuchaj go.

Idź dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj także