Biznes jest jak muzyka

Nie mam na myśli muzyki jako branży, która sama w sobie jest biznesem. Mówię o muzyce jako dziedzinie sztuki.

W muzyce bardzo ważne są rytm i melodia. Zwykle zapisywane są w postaci nut – tak jak składniki przepisu, jakim jest utwór muzyczny. Te dwa podstawowe pojęcia mają nierozerwalny związek z czasem. Aby melodia brzmiała tak jak zaplanował to jej autor – poszczególne nuty muszą być zagrane dokładnie w czasie, który został dla nich przeznaczony. Nie wcześniej, nie później, tylko w punkt. I idealnie intonacyjnie – czyli powinny być zagrane dokładnie takie dźwięki, jakie kompozytor postawił na pięciolinii. 

Zapis nutowy i reguły, jakie w nim panują, przywodzą na myśl procedury panujące w firmach lub działania związane z realizacją projektu. W nich też czas jest kluczowym elementem. Kiedy spóźnimy się z realizacją jakiegoś zadania – cierpi na tym cała grupa innych zadań. I musimy wykonać zdefiniowane zadania dokładnie tak, jak zostały one zaplanowane, jak przewidział to project manager lub inna osoba zarządzająca.

Przykładem utworu muzycznego, który został wykonany dzięki odczytaniu zapisu nutowego, jest poniższa Aria na strunie G, Jana Sebastiana Bacha, nagrana z formatu midi.

Czegoś tu brakuje, prawda? Ten utwór jest suchy, beznamiętny i bez polotu. 

Zagrany jest idealnie, zgodnie z zapisem nutowym: idealny rytm i melodia. A mimo to trudno sobie wyobrazić, że z przyjemnością wrzucamy sobie to wykonanie utworu na uszy i idziemy uprawiać poranny jogging słuchając tych dźwięków.

Czego więc tu brakuje?

W muzyce bardzo ważne są także składniki harmonii. Najczęściej harmonia rozpisana jest na wiele instrumentów, które są obsługiwane przez muzyków. Ludzi.

To ludzie, ich umiejętności, wrażliwość i doświadczenie decydują o tym, jak dany utwór zostanie zagrany i w jakim stanie dotrze do uszu słuchaczy.

Podobnie jest w firmie. To tworzący ją zespół decyduje ostatecznie o tym, jak klient będzie obsłużony, jakie wyniesie wrażenia z relacji z tą firmą lub jej produktami. Wreszcie, jak klient zapamięta firmę, markę lub produkt. I czy zapamięta.

Ray Kroc, twórca potęgi sieci McDonald’s był wyznawcą teorii, że “Firma powinna być tak zorganizowana, by poszczególne stanowiska powinny być obsadzone ludźmi o możliwie najniższych kwalifikacjach”.

Tak, to nie pomyłka. Najniższych. 

Dzięki temu każdego pracownika na każdym stanowisku będzie łatwo zastąpić. A koszt przeszkolenia i wdrożenia będzie relatywnie niski.

Z drugiej strony Steve Jobs, szef koncernu Apple, zwykł mawiać: “staram się zatrudniać ludzi lepszych od siebie”.

Oba powyższe stwierdzenia nie są jednak złotym środkiem na sukces firmy. Żadne z tych stwierdzeń nie mówi całej prawdy o zasadach rekrutacji pracowników do firmy. Nie da się zbudować firmy bazując wyłącznie na pracownikach którzy nic od siebie nie wnoszą do organizacji. Owszem, na etapie produkcji tego typu konstrukcja być może się broni, ale działy zarządcze wymagają kreatywności, wiedzy, kompetencji i doświadczenia. W przeciwnym przypadku okręt prowadzony przez niedoświadczony i niekompetentny zespół wpadnie na mieliznę lub na podwodne skały.

Podobnie, nie powstanie żadne wiekopomne dzieło z rąk orkiestry, w której każdy z muzyków ma ledwo podstawowe umiejętności posługiwania się obsługiwanym instrumentem.

Z drugiej strony – firma nie może być zlepkiem wyłącznie ludzi o najwyższych kompetencjach i kwalifikacjach. Firma składająca się z samych gwiazd nie ma szans funkcjonować. 

Podobnie jak orkiestra, w której grają sami soliści. W orkiestrze muzycy muszą także grać swoje partie, swoje role.

Jak to mówi mój znajomy, magazynier z zaprzyjaźnionej firmy: „Same dyrektory, tylko robić nie ma komu”.

O tym fakcie sukcesywnie przekonują się boleśnie między innymi właściciele francuskiego klubu piłkarskiego Paris Saint-Germain F.C. (PSG). Zbudowali drużynę marzeń, na chwilę obecną wycenianą na kwotę 630 mln EUR, w składzie której są takie gwiazdy, jak min. Lionel Messi, Kylian Mbappé, Neymar, Sergio Ramos, Keylor Navas, Renato Sanches – największe nazwiska piłkarskiego świata. Najlepsi z najlepszych, crème de la crème. A mimo to drużyna PSG nie zdobyła nigdy żadnego znaczącego trofeum w rozgrywkach pucharów europejskich i odnosi jedynie sukcesy na rodzimym podwórku, w lidze francuskiej.

Skuteczny zespół powinien być zróżnicowany, powinny być obsłużone w nim różne role z różnymi poziomami kompetencji. Idealnie, gdy w zespole wyczuwa się “chemię”, gdy załoga lubi swoje wzajemne towarzystwo, gdy jest w nim pozytywna energia. Wtedy wszystko znacznie lepiej działa, robota pali się w rękach, a efekty pracy często przerastają najśmielsze wyobrażenia. Najlepiej, gdy w zespole zachodzi efekt synergii, który powoduje, że 1 plus 1 nie równa się 2, ale 5, albo 10… albo jeszcze więcej. 

Owszem, bardzo dobrze, gdy jest w zespole lider – ktoś, kto prowadzi zespół do celu, za którym wszyscy chcą podążać. I nie dlatego, że ma odpowiednią plakietkę, ale dlatego, że jest liderem i zachowuje się jak lider.

Podobnie jak w orkiestrze jest muzyk, któremu wszyscy się podporządkowują. Najczęściej to tzw. pierwsze skrzypce. To jak kapitan w drużynie piłkarskiej. 

Ale, aby muzyka nie brzmiała tak, jak w tym powyższym przykładzie, konieczne są emocje. To one przywołują wspomnienia, uruchamiają wyobraźnię, powodują gęsią skórkę, gdy słuchamy pięknych i pełnych emocji wykonań muzyki. To muzyka pełna emocji sprawia, że chcemy jej słuchać, że nie potrafimy się od niej oderwać. To emocje w muzyce sprawiają, że płaczemy, śmiejemy się lub boimy w zależności tego, co muzyka chce nam przekazać.

Porównajmy powyższy przykład Arii na strunie G, J.S.Bacha zagranej w formie midi z wykonaniem orkiestrowym, pełnym emocji, harmonii i piękna.

Jest różnica, prawda? Tego utworu, w takim wykonaniu, można słuchać niemal bez przerwy.

A jak mają się emocje do biznesu? Skoro już mamy firmę, która działa, skutecznie realizuje projekty, ma zespół pełen werwy, skuteczny i efektywny, to gdzie jest miejsce na emocje? 

Oczywiście – możemy doszukiwać się emocji wewnątrz samego zespołu, w relacjach pomiędzy jego członkami. Jest ich w każdym zespole mnóstwo – zarówno tych dobrych, pozytywnych, jak i tych złych, wynikających z frustracji, zmęczenia i stresu.

Ale o sile emocji nie możemy też zapominać, gdy firma komunikuje się z klientami. Zaczynając opowiadać o firmie lub produkcie warto jest wykorzystać ten aspekt. Gdy do komunikacji z klientami włączamy emocje – sukces jest murowany. 

Zapraszam do oceny.

Udostępnij ten artykuł