Nazwisko – mój osobisty brand

Istnieje takie powiedzenie:

“Nieważne jak mówią, ważne, że mówią. Byle nazwiska nie przekręcali.”

Ale co w sytuacji, gdy Twoje nazwisko jest trudne, jak moje, i często ludzie nie są w stanie jakkolwiek go zapamiętać?

Moje nazwisko, przez to, że jest obcojęzyczne, jest wielokrotnie przekręcane, zmieniane, wręcz masakrowane. Wiele razy ktoś używał mojego nazwiska w takiej formule, że gdy wołał mnie – nie miałem pojęcia, że o mnie chodzi.

Kiedyś brałem udział w amatorskich regatach żeglarskich. Były to bardzo trudne zawody, duża i silna konkurencja, niesprzyjające okoliczności, ale pomimo to – udało nam się zająć drugie miejsce. Gdy prowadzący ceremonię rozdania nagród wyczytał moje nazwisko – oniemiałem. Usłyszałem Bartosz Obermajster.

Kilka lat temu, gdy postanowiłem rozpocząć pisanie bloga, stanąłem przed dylematem, jak tego bloga nazwać. Naturalnym wyborem jest stworzenie bloga powiązanego z nazwiskiem jego autora. Ale z moim nazwiskiem – nie jest to oczywiste.

Z drugiej strony jakakolwiek inna nazwa wydawała mi się nienaturalna i taka obca, nie moja. 

Postanowiłem więc jednak zdecydować się na powiązanie bloga z nazwiskiem i tak zrobiłem. Blog dziś stał się już odwiedzany, coraz więcej osób czyta publikowane przeze mnie treści, a większość trafia tu poprzez media społecznościowe, w których publikuję zajawki dotyczące artykułów – zarówno w formie tekstowych zaproszeń, jak i krótkich form filmowych, w których staram się zachęcić do przeczytania poszczególnych artykułów. Mało kto wchodzi na mojego bloga wpisując jego nazwę do przeglądarki. 

Spowodowało to też tyle, że stałem się rozpoznawalny. Zdarzają się sytuacje, w których na ulicy zaczepiają mnie nieznani mi ludzie i zaczynają rozmowę na jakiś temat, który poruszałem na blogu. Albo chcą dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego, kim jestem, czym się zajmuję.

To bardzo miłe i tego typu rozmowy mnie bardzo cieszą. Pokazują, że to co robię, ma sens i trafia do osób, które są tym zainteresowane.

Czy jednak mój wybór, aby powiązać bloga z moim nazwiskiem był słuszny? Czy ilość osób, które tego bloga czytają, byłaby większa, gdybym znalazł inny pomysł na nazwę bloga?

Zastanawiałem się nad tym wielokrotnie. 

Jak się okazuje, niektórzy próbują zapamiętać moje nazwisko korzystając z różnych skojarzeń i zaawansowanych technik. Jeden z rozmówców stwierdził przykładowo, że dla niego moje nazwisko jest łatwe do zapamiętania, bo kojarzy mu się z mleczkiem Müllermilch. To bardzo ciekawe i zabawne skojarzenie, jak dla mnie mocno nietypowe, ale najważniejsze, że skuteczne. 

Natomiast coraz częściej docierają do mnie informacje, że moje nazwisko, przez to, że jest charakterystyczne, pozwala wyróżnić się w tłumie innych. Co więcej, pojawiają się głosy, że nazwisko o niemieckim pochodzeniu wskazuje na wysoką jakość usług i wyrobów, które za tym nazwiskiem stoją. Jak wszystko, co dziś sygnowane jest niemieckim pochodzeniem – jak wszystko spod znaku “Made in Germany”.

Swoją drogą mało kto wie, że oznaczenie „Made in” zostało wprowadzone pierwotnie przez Wielką Brytanię jako część ustawy o znakowaniu towarów z 1887 roku. Celem tej ustawy było oznaczanie produktów importowanych z Niemiec, które wówczas były często kopiowane z brytyjskich wyrobów. W tamtym czasie, niemieckie produkty zaczęły zyskiwać na popularności ze względu na niższą cenę, co było wynikiem tańszej produkcji. Brytyjscy producenci, którzy czuli się zagrożeni przez te tańsze niemieckie podróbki, naciskali na rząd, aby podjął działania mające na celu ochronę krajowego rynku. W odpowiedzi na to, rząd brytyjski wprowadził wspomnianą ustawę, wymagającą oznaczania importowanych produktów etykietą „Made in”. 

Dopiero dziś, po wielu latach, oznaczenie “Made in Germany” jest symbolem produktów wysokiej jakości, bo faktycznie produkty niemieckie mają wysokie uznanie na rynku. Efekt ten wykorzystała między innymi polska marka Kruger&Matz, która swój rynkowy sukces zawdzięcza w dużej mierze wykorzystaniu psychologicznej zasady skojarzeń z wysoką jakością produktów z niemieckiego rynku. Klienci, jeszcze nawet nie znając tej marki, od razu zakładają, że produkty muszą być dobrej jakości, i chętniej je kupują. Nie wnikając, że produkty tej marki nie pochodzą z Niemiec.

Z tej zasady korzysta wiele marek na całym świecie, gdzie skojarzenie z wysoką jakością lub sukcesami jednego przenoszony jest na drugiego partnera. Klasycznym przykładem jest współpraca marki Nike z Michaelem Jordanem. Sukcesy Jordana na boisku do koszykówki przyczyniły się do wzrostu popularności i postrzeganej wartości butów Nike Air Jordan. Podobnie w blasku Jamesa Bonda skutecznie opala się marka Aston Martin, której udział w filmach o agencie 007 pomógł wzmocnić wizerunek marki jako synonimu luksusu, elegancji i wysokiej klasy.

W tym kontekście powiązanie mojego nazwiska z wysoką jakością marek spod znaku “Made in Germany” jest dla mnie bardzo nobilitujące, chociaż w żaden sposób nie intencjonalne. I oczywistym jest, że o potwierdzeniu rzeczywistej jakości można mówić na podstawie efektów pracy mojego zespołu, a nie brzmieniu samego nazwiska.

Zdarzyły się także pytania o moje pochodzenie, bo nazwisko wskazuje na niemieckie korzenie. Wyjaśniam wtedy jednak, że moje pochodzenie jest rdzennie polskie, a nazwisko jest wynikiem krzyżackiej historii Torunia, z którym moja rodzina jest związana od wielu pokoleń.

Czy zdarza mi się zatem współpracować z firmami z krajów niemieckojęzycznych? Oczywiście, że tak. Ale czy moje nazwisko ułatwia mi nawiązywanie relacji z klientami z tamtych firm? Czy pomaga w przełamywaniu barier? Nie wydaje mi się. W biznesie liczy się jakość produktów oraz usług i być może dla pierwszego wrażenia niemiecko brzmiące nazwisko ma znaczenie, o tyle do podpisania kontraktu zdecydowanie nie wystarczy.

Ale, jak to mówią, pierwsze wrażenie robi się tylko raz. 

Zrozumiałem, że różnorodność i unikalność mogą być atutami w dzisiejszym świecie. Zauważyłem, że nawet to, co początkowo wydaje się przeszkodą, może zostać przekształcone w siłę. To zachęca mnie do kontynuowania pracy w sposób, który odzwierciedla moją indywidualność, zamiast próbować wpasować się w ogólne schematy.

Moje doświadczenia pokazały mi, że to, co nas wyróżnia, może być naszym największym atutem. W rzeczywistości, to właśnie te wyjątkowe cechy sprawiają, że ludzie nas pamiętają i doceniają. W czasach, gdy wiele osób stara się naśladować innych, by osiągnąć sukces, ważne jest, by pamiętać o wartości autentyczności. Moje nazwisko, niegdyś źródło zamieszania i niepewności, stało się teraz znakiem rozpoznawczym mojej pracy i osobowości, co jest dla mnie niezwykle cenne.

Udostępnij ten artykuł